Na co pozwala połączenie modelu z systemem sterowania siecią odwodnieniową, do czego służy oprogramowanie MIKE oraz dlaczego działania planistyczne są kluczowe dla osiągnięcia zrównoważonego rozwoju, tłumaczy Waldemar Mlaś, dyrektor wykonawczy ds. operacyjnych w DHI Polska Sp. z o.o., w rozmowie z Adrianem Morelem.
W jaki sposób model hydrauliczny sieci wpływa na gospodarowanie wodami odpadowymi?
Przydatne może być wyjaśnienie, czym jest model hydrauliczny, a w skrócie: to takie cyfrowe odwzorowanie infrastruktury odprowadzającej wody opadowe. Choć sam model nie wpływa bezpośrednio na zarządzanie wodami opadowymi, to dzięki niemu możemy na komputerze symulować spływ wody po powierzchni, a także jej przepływ przez rowy, kanały i ostatecznie strumienie oraz rzeki. To umożliwia planowanie działań minimalizujących wpływ opadów na tereny zamieszkałe. Wykorzystując cyfrowe narzędzia, analizujemy różne scenariusze oparte na istniejącej infrastrukturze odwodnieniowej oraz planujemy działania redukujące ryzyko związane z intensywnymi opadami. Dzięki wirtualnej symulacji możemy testować różnorodne rozwiązania przed rozpoczęciem inwestycji, co zapewnia efektywne wykorzystanie środków finansowych i odpowiednie ustalenie priorytetów inwestycyjnych. Dodatkowo, model połączony z prognozą opadów i radarem pogodowym umożliwia prognozowanie powodzi i podtopień. Przykłady takich systemów znajdujemy m.in. w Powiecie Tarnowskim, Gdyni i Krakowie. Połączenie modelu z systemem sterowania siecią odwodnieniową pozwala na aktywne kontrolowanie przepływu w kanałach, minimalizując ryzyko dla ludzi i środowiska. Obecnie takie rozwiązanie wdrażamy w Bydgoszczy. Ogólnie rzecz biorąc, modele hydrauliczne są nieodzownym narzędziem w zarządzaniu wodami opadowymi, pozwalającym na lepsze zrozumienie i kontrolę infrastruktury kanalizacyjnej, czy wdrażanie koncepcji zagospodarowania wód opadowych w miejscu opadu poprzez wdrażanie rozwiązań niebiesko-zielonej infrastruktury.
Dokonaliście dynamicznego rozwoju poprzez realizację nowatorskich projektów. Jakie to były działania i co to dało spółce?
DHI, obecne na świecie od 60 lat, rozpoczęło działalność w Polsce w 2006 roku. Zmagaliśmy się tu z wyzwaniem budowania rynku niemal od podstaw. Specjalizujemy się w sektorze wodnym, oferując usługi i rozwiązania komputerowe w różnorodnych obszarach wodnych, takich jak środowisko morskie, zarządzanie zasobami wodnymi oraz sektor wodno-kanalizacyjny. Początkowo nasze usługi były postrzegane jako ciekawostki akademickie, coś z pogranicza B+R (badania i rozwój), a nie jako praktyczne rozwiązania mogące przynieść korzyści mieszkańcom, chronić infrastrukturę czy zoptymalizować wydatki publiczne. Niemniej w ostatnich latach świadomość bardzo wzrosła zarówno po stronie zarządzających infrastrukturą, jak również administracji na poziomie lokalnym i krajowym, która w sposób pośredni wymusiła korzystanie z narzędzi pozwalających na optymalizację kosztów operacyjnych i inwestycyjnych, ale również planowanie działań w stopniu minimalizującym wpływ na środowisko. Bez wątpienia kryzys energetyczny, długotrwałe okresy suszy, ale też wdrażane dyrektywy środowiskowe na poziomie Unii Europejskiej przyśpieszyły rozwój branży, niejako narzucając zmiany w sposobie podejścia w całym kraju. To już nie jest tak: „budujemy, bo mamy środki”, ale staramy się właściwie przeprowadzić cały ten proces. Kiedyś miało być „projektujemy tanio i szybko”, teraz podejście inwestorów jest zdecydowanie bardziej holistyczne, z dbałością o przyszłe koszty utrzymania i wpływ na środowisko. Jeszcze kilka lat temu trzeba było żmudnie tłumaczyć, iż warto wydać kilkadziesiąt czy kilkaset tysięcy więcej na właściwy projekt, aby oszczędzić kilkanaście czy kilkadziesiąt milionów złotych w procesie realizacji inwestycji, doborze odpowiedniej średnicy rur, lokalizacji i pojemności zbiornika czy wydajności układu pompowego. Nie jest trudno wybudować zbiornik retencyjny, który nigdy nie spełni swojej funkcji, falochron, który nie ochroni wybrzeża czy most, który będzie zalewany przy większych opadach, powodując zagrożenie dla ludzi czy infrastruktury – media pełne są takich przykładów. Sporo lekcji zostało już odrobionych i wierzę, że do tego podejścia nie ma już powrotu. Jako lokalny oddział DHI byliśmy częścią tej transformacji. Od jednego pokoju i trzech osób rozrośliśmy się do ponad 60 pracowników w 5 biurach. Istotne było również stworzenie kilka lat temu działu informatycznego, który w połączeniu z działami inżynieryjnymi szybko reaguje na potrzeby klientów, tworząc rozwiązania szyte na miarę. Połączenie wiedzy eksperckiej z rozwiązaniami informatycznymi jest naszą strategią rozwoju i pozycjonowania na rynku w ramach projektu transformacji cyfrowej i budowy cyfrowych bliźniaków (Digital Twin).
Czy to właśnie autorskie oprogramowanie MIKE jest tym, co wyróżnia DHI na rynku?
W DHI wszystko rozpoczyna się od oprogramowania MIKE. Ta rodzina produktów oferuje szeroką gamę narzędzi umożliwiających dokładne symulacje procesów hydraulicznych, hydrologicznych i jakościowych w środowisku wodnym. W Polsce ponad 100 naszych klientów wykorzystuje nasze oprogramowanie w celach naukowych, dydaktycznych, a przede wszystkim w analizach inżynierskich. Produkty MIKE znajdują zastosowanie w projektowaniu systemów kanalizacyjnych, analizie jakości wody, zarządzaniu zasobami wodnymi oraz w ochronie przeciwpowodziowej. Oprogramowanie to jest również pomocne w gospodarce morskiej, ochronie wybrzeży, budowie portów i lokalizacji farm wiatrowych, umożliwiając prognozowanie wpływu zmian klimatycznych i urbanizacji na ekosystemy wodne. Przykłady powodzi w Polsce, awaria rurociągu Czajka, awaria pompowni w Gdańsku czy katastrofa ekologiczna na Odrze w 2022 roku – w każdym z tych przypadków rozwiązania komputerowe mogą pomóc w zarządzaniu kryzysowym oraz planowaniu działań minimalizujących skutki takich zdarzeń. Największą zaletą MIKE jest jego zdolność do integralnego odwzorowania całego cyklu przepływu wody w środowisku – od źródła, przez wody gruntowe, strumienie, rzeki, sieci wod-kan. i oczyszczalnie ścieków, aż po ujście i strefę morską.
Wiele się mówi w kontekście wyzwań, przed jakimi stoją polskie firmy, szczególnie w zakresie zatrudniania i utrzymania specjalistów. Jakie działania podejmuje DHI Polska, aby sobie z tym zadaniem poradzić?
Wierzę, że najtrudniejsze czasy mamy już za sobą. Jako kilkuosobowa firma początkowo mieliśmy na polskim rynku trudności z przyciągnięciem doświadczonych pracowników. W pierwszych latach opieraliśmy się na wsparciu ekspertów z innych oddziałów DHI. Jednak teraz, z naszą mocną pozycją w branży, łatwiej jest nam przekonać wartościowych kolegów do dołączenia do naszego zespołu. DHI tworzą ludzie i w dużej mierze to oni tworzą środowisko, w którym pracują. Osobiście uważam, iż wpierw należy zadbać o tych, którzy już w firmie są, a wówczas łatwiej będzie pozyskać nowych pracowników. Pewnie jeszcze trochę nam brakuje do tzw. turkusowej organizacji, niemniej staramy się, aby każdy czuł się odpowiedzialny i umocowany do tego, co jest w jego obowiązku. Bliskie są nam słowa Steva Jobsa: „Nie ma sensu zatrudniać mądrych ludzi i mówić im, co mają robić. My zatrudniamy mądrych, żeby mówili nam, co my mamy robić”. Poza standardowymi benefitami staramy się zapewnić pracownikom możliwość samorozwoju poprzez współpracę przy projektach międzynarodowych czy kilkumiesięczne wyjazdy szkoleniowe do innych biur DHI rozsianych po całym świecie. Globalnie przy blisko 1200 pracownikach charakteryzujemy się dość płaską strukturą. Mamy jedynie 5 poziomów organizacyjnych, od CEO począwszy, co daje nam możliwość łatwej wymiany informacji i zachowanie przestrzeni do dzielenia się poglądami, jak również dość szybkiego podejmowania decyzji. Fundamenty DHI są oparte o innowacje i rozwój, dlatego każdy głos i każdy pomysł się liczy. Z lokalnej perspektywy na pewno cieszy nas fakt, iż stosunkowo niewielki procent pracowników DHI podejmuje decyzję o rozstaniu się z organizacją. Potrafimy zatrzymać w firmie najlepszych specjalistów, stopniowo powiększając zespół o kolejnych pracowników, nierzadko z polecenia kolegów, którzy już z nami pracują. Dla nas to najlepsza rekomendacja. Co może być zaskakujące: tam, gdzie to możliwe, staramy się zatrudniać ludzi spoza branży, aby poszerzać swoje kompetencje i czerpać z doświadczenia innych dziedzin, bez zamykania się na jedną domenę.