Często niezauważalni, dyskretni strażnicy życia, których obecności wielokrotnie nie dostrzegamy, dopóki sami nie znajdziemy się w sytuacji zagrożenia. Ratownicy medyczni to ludzie, którzy każdego dnia stają na pierwszej linii frontu, ratując zdrowie i życie innych. Ich praca wiąże się nie tylko z walką z czasem, ale i ogromnym obciążeniem psychicznym i fizycznym. Z jakimi wyzwaniami muszą się mierzyć i jak wygląda ich codzienność? Przyjrzyjmy się bliżej kulisom tego wymagającego zawodu. Do ambulansu zaprasza nas Karol Bączkowski: #KarolRatownik.
Ratownictwo medyczne to zawód, który wiąże się ze szczególnie dużym stresem. Jakie techniki mentalne stosuje pan, by zachować spokój w sytuacjach, gdzie czasami liczą się sekundy? Czy ma pan jakąś metodę na uspokojenie się w takich momentach?
Staram się nie wchodzić w konflikty i unikać ich, jak tylko się da. Gdy pojawia się stres i mam okazję, by go rozładować, to sprawdza się u mnie próba wyciszenia oraz sport, który pozwala mi wyregulować emocje i daje pozytywne zmęczenie. Pracując w pogotowiu nie da się uniknąć trudnych doświadczeń. A każda taka sytuacja pozostawia po sobie trwały ślad i na zawsze nas zmienia. Uważam, że ratownicy medyczni powinni mieć dostęp do szkoleń nie tylko z radzenia sobie z kryzysami, ale także z metod zapobiegania takim sytuacjom. Niestety obecnie brakuje zarówno jednych, jak i drugich, co jest ogromną stratą.


Z perspektywy wieloletniego doświadczenia zawodowego: jakie elementy pracy ratownika medycznego są najtrudniejsze do nauki? Co w praktyce okazuje się najważniejsze, a co w teorii jest najbardziej zaniedbywane?
Zdecydowanie do najtrudniejszych zaliczam działanie w stresie i krótkiej jednostce czasu. Praca z pacjentem, szczególnie w kryzysowych sytuacjach zdrowotnych lub pod wpływem alkoholu czy narkotyków, jest bardzo trudna. W takich momentach trudno opanować emocje. W praktyce fundament stanowi wiedza, doświadczenie, ale i instynkt. W naszym zawodzie najczęściej zaniedbywany jest odpoczynek i regeneracja. Ratownicy medyczni, którzy pracują na kontraktach, często wykonują kilkaset godzin więcej, niż wynika to z normy etatowej. Najtrudniej odnaleźć równowagę pomiędzy pracą a życiem prywatnym, ciągłym doskonaleniem zawodowym i regeneracją. Obecny tryb pracy pochłania zbyt wiele zdrowia, przez co trudno wykonywać obowiązki od początku studiów, aż do emerytury.
Jak ocenia Pan wiedzę z zakresu pierwszej pomocy wśród Polaków? Czy mamy co raz większą świadomość w tym temacie czy wciąż go bagatelizujemy?
Trudno mówić o społeczeństwie jako całości, ponieważ nie wszyscy dbają o posiadanie apteczki czy znajomość zasad pierwszej pomocy. Choć niektórzy szukają kursów i szkoleń, aby lepiej przygotować się na niespodziewane sytuacje kryzysowe, w wielu zakładach pracy odpowiedzialność za organizację takich wydarzeń jest zaniedbywana, a w pewnych miejscach nie przykłada się do tego wystarczającej uwagi. Konieczna jest większa ilość kampanii społecznych, które w prosty sposób pokażą, jak udzielić pierwszej pomocy. Edukacja społeczeństwa to najłatwiejszy środek. Ostatnio wydałem „Książkę o pierwszej pomocy napisaną przez życie”, która zawiera opowiadania medyczne oraz instrukcje, jak udzielać pierwszej pomocy. Partnerem tego wydania jest UNUM. Zgodnie z moim ulubionym cytatem: „Kto ratuje człowieka, ratuje cały świat” – wierzę, że to właśnie od nas – ludzi, zależy, jak wiele tego świata uda nam się uratować. Ponadto sądzę, że media społecznościowe umożliwiają przystępny dostęp do informacji. Problemem jest jednak przeciętny czas oglądania jednego materiału, wynoszący zaledwie 4 sekundy, co utrudnia dotarcie z merytoryczną treścią do odbiorcy. Wciąż wiele osób dzwoniąc po pogotowie, korzysta z numeru 112, gdzie w rzeczywistości numerem jest 999. Wydłuża to czas dotarcia karetki do osoby poszkodowanej. Co więcej, w Polsce w dalszym ciągu zdarzają się liczne nieuzasadnione wezwania pogotowia, a czas dojazdu karetki bywa naprawdę długi.