Z Mateuszem Bochenkiem, prezesem firmy Grembox, rozmawiamy o prowadzeniu firmy oferującej opakowania z tektury falistej i szeroko rozumianym rozwoju działalności, w tym wdrożeniu nowego rodzaju opakowań.
Jak długo Grembox działa w branży opakowaniowej?
Grembox w obecnej formie, jako spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, działa od 2020 roku. Wywodzi się jednak ze spółki cywilnej Grem, której zorganizowana część została wniesiona aportem do Grembox sp. z o.o. Historia Grem sięga początku lat 90. Oznacza to, że możemy mówić o 30 latach doświadczenia na rynku. Grem, będąc stosunkowo niewielkim producentem opakowań z tektury falistej, od roku 2013 rozwinął koncept sklepu internetowego. Obecnie działalność dystrybucyjna dominuje tę produkcyjną.
Grembox to wynik 30 lat doświadczeń w branży opakowań z tektury falistej.
Komunikujecie klientom, że wasze produkty są dostępne od ręki. Co stoi za takim podejściem?
Potrzeby klientów. Dziś, czego jesteśmy już świadomi, szybkość dostarczenia towarów w branży opakowaniowej jest kluczowym kryterium wyboru dostawcy. Klient, który poszukuje opakowania i trafia na stronę sklepu internetowego, na której produkt widnieje jako niedostępny, rezygnuje i szuka gdzie indziej. Opakowanie jest produktem, który potrzebny jest na już. Nasi klienci to w znaczącej mierze inne sklepy internetowe, które nie mają swojej przestrzeni magazynowej i bywają zaskakiwani ilością zamówień. Nagle stają przed wyzwaniami szybkiego zorganizowania opakowań, spakowania swoich produktów i wysyłki do klientów. I wtedy my wychodzimy naprzeciw z ofertą. Mając wysoką dostępność produktu, możemy szybko realizować zamówienia klientów, do 24 czy 48 godzin.
W biznesie ważny jest czas i ciągłość dostaw, dlatego Grembox stawia na szeroki wybór opakowań kartonowych i akcesoriów do pakowania dostępnych od ręki.
Wysoka dostępność produktu wiąże się z dużym poziomem zapasu w magazynie. W wielu branżach to nie do pomyślenia, żeby trzymać zamrożony kapitał. To specyfika waszej branży?
Jest rzeczywiście taki trend w zarządzaniu produkcją i sprzedażą, aby minimalizować stany magazynowe. Dotyczy to natomiast zwykle producentów, którzy wytwarzają wyroby dedykowane. Wtedy owszem: jak najmniej surowca, wyrobu gotowego i jak najszybsza dostawa. U nas model biznesowy wymusza inny rodzaj działania. My nie wiemy, kto zechce kupić opakowania, gdyż zwykle nie są one spersonalizowane – każdy może skorzystać ze sklepu internetowego i zamówić określoną partię. Ja uważam, że jeżeli ktoś chce działać w e-commerce, to powinien trzymać stosunkowo wysoki poziom zapasu. Oczywiście, on musi być odpowiednio zarządzany – to nie jest tak, że trzymamy wszystko i nie zastanawiamy się, który produkt rotuje, a który nie. Ale bez tego sukces sprzedażowy nie byłby spektakularny.
Owo zarządzanie to chyba niemałe wyzwanie. Oferujecie 1800 produktów od ręki. Jak to robić efektywnie?
E-commerce to tak naprawdę logistyka i informatyka. Wchodząc w taką skalę działalności bezwzględnie potrzebne są odpowiednie systemy informatyczne, w tym systemy zarządzania magazynami WMS, system ERP czy oprogramowanie finansowo-księgowe. Przede wszystkim wszystkie niezbędne systemy muszą być ze sobą zintegrowane. Przy czym, powiedzmy sobie otwarcie, 1800 produktów to nie jest aż tak dużo. Mamy ambicje na o wiele więcej.
Wydaje się, że po wdrożeniu odpowiednich systemów dokładanie kolejnych wyrobów już staje się mniejszym wyzwaniem.
Dzisiaj pracujemy nad pogłębieniem działań informatycznych. Bardziej zastanawiamy się nad automatyzacjami i algorytmami, które zwiększałyby efektywność systemów, np. poprzez wspomaganie tego, jak lokować towar w magazynie wysokiego składowania. Żeby ten najbardziej rotujący był dostępny w jak najkrótszych ścieżkach, aby z łatwością można było się do niego dostać; a najsłabiej rotujący – odłożony dalej. Zasadniczo chodzi o to, aby realizować zamówienia jak najmniejszym kosztem ludzkim i mniejszym kosztem czasu potrzebnego do kompletacji materiału. Zatem pracujemy nad optymalizacjami, ale mam wrażenie, że to taki niekończący się proces. Jesteśmy też uzależnieni od innych systemów, np. różnych platform zakupowych, kurierskich czy systemów płatności. Więc nieustanie trzeba coś integrować. Ale taka już natura e-commerce, że jest to niezwykle dynamiczny i rozwijający się sektor.
Magazyn na 25 000 palet, systematyczna analityka, wprowadzanie nowych integracji systemowych i automatyzacji, systemowe wózki widłowe i doświadczony zespół obsługi magazynu to kilka z wielu elementów, które pozwalają zapewnić stałą dostępność szerokiej oferty opakowań dla e-commerce i biznesu.
Jaka jest struktura waszych klientów, jakie branże obsługujecie?
Przeważającą większość stanowią klienci B2B, klienci B2C stanowią natomiast jakieś 2 – 3 proc. Jest to zupełnie naturalne, bo klienci detaliczni nabywają opakowania tylko w specyficznych przypadkach, jak na przykład przeprowadzka. Wolumen realizowany jest przez transakcje B2B, przy czym naszymi klientami są głównie małe i średnie przedsiębiorstwa. Branża opakowaniowa dynamicznie się rozwija, bowiem nie wymyślono jeszcze bardziej efektywnego i ekologicznego sposobu dystrybucji towarów niż opakowanie z tektury falistej. Ono zaczęło wypierać skrzynki drewniane i plastikowe, co widać choćby w marketach, bo właściwie wszystko pakowane jest teraz do pudeł kartonowych.
Klientów B2B dzielimy na dwie grupy: strategicznych, obsługiwanych kanałem handlowym oraz klientów sklepu internetowego. Pierwsza grupa wymaga specyficznych wymiarów pudełek, zapewnienia określonych stanów magazynowych albo na przykład personalizacji w postaci nadruku. W przypadku klientów sklepu internetowego, cały proces składania zamówienia i obsługi przechodzi przez system sklepu – przeważnie są to bardzo małe transakcje, ale jest ich bardzo dużo. Przy kilkunastu tysiącach aktywnych klientów nie do końca jesteśmy w stanie określić wszystkie branże, które obsługujemy. Ale ogólnie rzecz biorąc w nasze pudełka pakowane są takie produkty, jak: kosmetyki, farmaceutyki, meble, książki, odzież – całe spektrum branży e-commerce. Firmy produkcyjne stanowią z kolei 30 – 40 proc. naszych odbiorców; zatem e-commerce dominuje. Każdy, kto potrzebuje pudełka, taśmy czy wypełniacza, jest w stanie się u nas zaopatrzyć.
Jest taka prawidłowość, że branża e-commerce zamawia produkty katalogowe, a produkcja spersonalizowane? Co jest najtrudniejsze w gospodarce magazynowej?
Branża e-commerce została skanalizowana przez automaty paczkowe. Powstały pewne standardowe wymiary pudełek, które muszą się mieścić w określonych skrytkach. Pozostaje oczywiście kwestia preferencji kupującego odnośnie np. koloru opakowania. Naszą filozofią i zarazem siłą jest to, że gdy wprowadzamy produkt na platformę zakupową, zapewniamy jego dostępność od ręki. Dotyczy to całej gamy 1800 różnych SKU (Stock Keeping Unit – alfanumeryczny kod przypisany do danego produktu – przyp red.). Jest to jedno z najtrudniejszych wyzwań: utrzymywać zapasy w momencie, gdy nie do końca znamy zapotrzebowania na nasze towary, prognozując sprzedaż na podstawie danych historycznych. Nie wiemy, czy klienci, którzy kiedyś zamawiali, wciąż mają potrzebę, czy w ogóle jeszcze istnieją, bo i tak się może zdarzyć. Równie dobrze ktoś może znaleźć nasz sklep, złożyć zamówienie na próbę, po czym zamawiać niebotyczne ilości. Tak więc obserwacja tej rotacji produktów i próba reagowania na to, co dzieje się w magazynie, to chyba największe wyzwania dla nas. Oczywiście mamy opakowania wysokorotujące, które mają wysokie stany magazynowe, ale nie obawiamy się, że z tym towarem zostaniemy – najwyżej będziemy go sprzedawać miesiąc dłużej. Natomiast absolutnie nie chcemy, żeby klienci nie byli w stanie zamówić naszych opakowań.
Setki wzorów i wariantów opakowań z tektury falistej, które można zamówić od ręki w ilości zarówno kilkudziesięciu sztuk jak i kilku palet. Brzmi jak wyzwanie? W Grembox to codzienność.
Widzicie też pewną sezonowość zamówień?
Widzimy. Każdego roku w okresie przedświątecznym, który właściwie zaczyna się we wrześniu, widzimy systematyczny wzrost zamówień. Z absolutnym rekordem w listopadzie – wtedy wypada też Black Friday. Już na kilka dni przed Bożym Narodzeniem sprzedaż wyhamowuje, a my możemy przeprowadzić inwentaryzację czy też wszelkie aktywności związane z zamykaniem roku finansowego. Przed Wielkanocą też widzimy pik, ale już nie tak wielki. Nie będzie to pewnie wielkim zaskoczeniem, gdy powiem, że lipiec i sierpień to z kolei najspokojniejsze miesiące.
Gdy chodzi z kolei o produkcję, to szykuje się nowy rozdział w życiu firmy. Proszę opowiedzieć trochę o nowej inwestycji.
Budujemy w Bytomiu nowy zakład produkcyjny. W zakładzie tym będziemy produkować opakowania z tektury falistej, które powleczone zostaną opracowaną przez nas powłoką. Dzięki temu uzyskamy mniejszą absorpcję wilgotności. Dodatkowo powłoka ta będzie miała własności antybakteryjne. To trochę odpowiedź na czasy „covidowe”, kiedy na początku ludzie zastanawiali, jak postępować z paczkami, czy na przykład nie powinny przejść jakiejś kwarantanny albo być spryskane środkiem odkażającym. Dlatego postanowiliśmy dodać taką dodatkową ochronę. A wracając do chłonności: jest to temat, który od dawien dawna jest w naszej branży poruszany. Przynajmniej od czasu, gdy ja pracuję w branży tektury falistej, czyli od przełomu 2011 i 2012 roku. W Polsce i generalnie w Europie do jej produkcji używany jest papier pochodzenia makulaturowego, a więc nie jest to czysta celuloza, która ma zupełnie inną odporność na wilgoć czy wodę. Zadanie było więc następujące: jak wyprodukować z papieru makulaturowego opakowanie z tektury falistej, które jednocześnie nie będzie tak mocno chłonąć wody. Wymyślano więc różnego rodzaju bariery, my dołożyliśmy swoją cegiełkę, a covid zainspirował nas do tego, aby dodać antybakteryjność.
Podczas pandemii branża e-commerce mocno urosła.
Tak, przyczyniło się ona do wielu zmian w naszej firmie, bo nikt nie był przygotowany na tego typu eksplozję zamówień. Wyzwaniem było też zatrudnianie nowych pracowników w obliczu wszelkich obostrzeń. Skłoniło nas to też do refleksji, w jaki sposób przygotować firmę, aby była gotowa na rozwój i obsłużenie dużej liczby zamówień. Na początku myśleliśmy, że pozyskaliśmy niesamowitą ilość nowych klientów, tymczasem głównym motorem tego rozwoju był gwałtowny wzrost zamówień od klientów dotychczasowych. Dało nam to wskazówki, jak ustawić organizację. Dzisiaj mogę powiedzieć, że zbliżamy się do poziomu „pandemicznego”, gdy chodzi o ilość zamówień. Przeorganizowaliśmy zupełnie firmę, jesteśmy w większej lokalizacji, z bardziej zaawansowaną informatyką, z nowym sprzętem w magazynie, z kompletnie inaczej poukładanymi procesami. Dziś jesteśmy gotowi na to, aby urosnąć kilkukrotnie w porównaniu do stanu obecnego.
Centrum Logistyczne Grembox znajduje się w Panattoni Park Ruda Śląska III i jest świetnie skomunikowane z całą Polską.
Wróćmy jeszcze do inwestycji. Jest ona współfinansowana ze środków unijnych, prawda?
Wartość inwestycji to ponad 100 mln zł z czego połowa pokryta zostanie ze środków unijnych. Nie mielibyśmy szans, aby wziąć się za tak ambitny projekt, gdyby nie wsparcie funduszy europejskich. Branża produkcji opakowań z tektury falistej jest bardzo kapitałochłonna. Aby realizować produkcję w sposób efektywny, trzeba mieć linie technologiczne od najlepszych dostawców. W 2026 roku będziemy ruszać z produkcją. Generalnie jesteśmy nastawieni na to, żeby pozyskiwać nowych klientów, których wcześniej nie mogliśmy obsłużyć, ponieważ opakowania, które w większości sprzedajemy, są niespersonalizowane. Na skutek inwestycji wzrośnie też nasza elastyczność w przypadku zwiększenia zamówień, gdyż w razie potrzeby będziemy mogli doprodukować brakujące wyroby. Zatrudnimy też początkowo ok. 50 osób do różnych działów. Przy czym zatrudnienie znajdą zarówno wysoko wykwalifikowani operatorzy maszyn, jak i kadra biurowa, w tym księgowość, projektanci opakowań czy zespół obsługi klienta.
Dużo pracy przed wami.
To prawda. Właściwie ustawicznie toczą się też inwestycje w informatyzację. Mamy zespół deweloperski wydzielony specjalnie dla nas w firmie, z którą współpracujemy od lat. Wkrótce planujemy dużą rewolucję w sklepie internetowym, aby dać naszym klientom B2B coś zupełnie unikatowego na polskim rynku.