Wrocławski „Energetyk” jest modelową cegiełką dorzuconą do dobrego wizerunku polskiej spółdzielczości, łącząc jej tradycje i zalety z nowoczesnym mieszkalnictwem

Zarządzanie skomplikowanym, żywym organizmem, jakim jest średniej wielości spółdzielnia mieszkaniowa, to duże i trudne wyzwanie. Od wielu lat z sukcesem stawia mu czoła zarząd SML-W „Energetyk” we Wrocławiu, dzięki czemu w zasobach spółdzielni mieszka się coraz bardziej komfortowo, a mieszkańcy czują się bezpiecznie.
– W tych trudnych, żeby nie powiedzieć dramatycznych czasach udało się zdyscyplinować wszystkie nasze działania – mówi Maria Nowak, prezes „Energetyka”. – Wzrosty cen, podniesienie minimalnego wynagrodzenia, rzutowało na konieczność przyspieszenia prac remontowych i budowlanych, ale wszystko szczęśliwie się zakończyło i jesteśmy w dobrym, w miarę spokojnym momencie rozwoju spółdzielni.
Spółdzielcy zaniepokojeni są próbami przeforsowania kontrowersyjnych zmian w prawie spółdzielczym.
– Najważniejsza jest stabilność – podkreśla Janusz Biernat, przewodniczący rady nadzorczej. – Stąd obawa przed zbyt daleko idącymi zmianami zakładającymi krótkie kadencje prezesów. Działania zarządu powinny być w perspektywie pewne i przewidywalne, a jeśli kadencja jest krótka, to nawet geniusz nie jest w stanie wiele zdziałać. Wieloetapowe procesy techniczne, społeczne mają to do siebie, że nie zachodzą z dnia na dzień, więc trudno oczekiwać długofalowego planowania od zarządzającego, który ma świadomość perspektywy rychłego odwołania. W prawie spółdzielczym kadencyjność powinna być ujęta, ale na rozsądnych zasadach. Rozumiem ją jako okresową weryfikację zarządu po kilku latach pracy z szansą na kolejne w przypadku pozytywnej, wysokiej oceny. Jeśli chodzi o radę nadzorczą, jestem zwolennikiem rozwiązania stosowanego w USA: okresowej wymiany 1/3 składu. W ten sposób zachowana jest ciągłość, a jednocześnie nikt na swoim stanowisku nie może się czuć „osadzony na stałe”. Oczywiście członkom, którym mijają lata kadencji, powinno przysługiwać prawo ponownego kandydowania. Jeśli ktoś pracował dobrze, cieszył się zaufaniem, to po co na siłę szukać na jego miejsce kogoś innego?
Zarząd „Energetyka” od wielu lat cieszy się bardzo dużym zaufaniem nie bez powodu. Kontynuuje wszechstronną modernizację zasobów. W ostatnich latach kompleksowo unowocześnił sześć dużych bloków przy ul. Dokerskiej, Papierniczej i Lotniczej, przy czym dzięki skutecznemu pozyskaniu dotacji unijnych obniżył zakładane koszty o ponad 11 mln zł. Na stosunkowo niskie czynsze pracują tzw. białe certyfikaty, pożytki z lokali użytkowych czy inwestycje w falowniki oszczędzające energię zużywaną przez windy. Udało się zabezpieczyć cenę gazu dla gospodarstw domowych, dzięki czemu wzrost cen gazu nie jest tak drastyczny, jak w przypadku taryf biznesowych. Wzrasta wartość mieszkań, poprawia się z roku na rok estetyka otoczenia i samych budynków.
Zdaniem zarządu przyszłość spółdzielni rysuje się optymistycznie.
– Wiele projektów unijnych w Polsce upadło, ale naszemu nic nie zagraża – podkreśla Zbigniew Czarnecki, wiceprezes ds. technicznych. – Nie dotknie nas zmiana oprocentowania kredytu, który zaczniemy niedługo spłacać. Do rady nadzorczej trafił już 5-letni program rozwoju, który bazuje na środkach własnych. Bardzo ważne będzie wymagane prawem wykonanie zabezpieczeń przeciwpożarowych i wymiana wind, na co musimy przeznaczyć ok. 10 mln zł. Optymizmem napawa, że remonty i wymiana dźwigów mogą być dofinansowane z białych certyfikatów. Planujemy zainstalować nowoczesne, innowacyjne falowniki odzyskujące energię bierną – zarówno indukcyjną, jak i pojemnościową – i sprzedać korzyści energetyczne tego rozwiązania w formie tychże białych certyfikatów. To powinno znacząco obniżyć koszt całego przedsięwzięcia dla mieszkańców.
A to niejedyne plany „Energetyka” na najbliższe lata. Spółdzielnia posiada grunty kupione dawno temu, które po zmianie planu zagospodarowania przestrzennego są mało użyteczne z inwestycyjnego punktu widzenia, a które sprząta, kosi, utrzymuje, płaci za nie podatki. Będzie starała się je zbyć, a uzyskane środki wykorzystać jako wkład własny w przypadku otrzymania kolejnych środków unijnych.
Wyzwaniem pozostaje pawilon przy ul. Powstańców Śląskich, historyczna siedziba spółdzielni, o którą spór sądowy trwa już kilkanaście lat. Zarząd wierzy, że w ciągu dwóch lat światło ujrzy ostateczny wyrok. Prawnicy twierdzą jednoznacznie, że Sąd Najwyższy, oceniając i opisując elementy przyznania spółdzielni prawa własności przez Sąd Okręgowy, potwierdził jednoznacznie, że akceptuje tę decyzję. Nakazał jednak jeszcze rozliczenie pożytków.
– Gdybyśmy mogli przeprowadzić w tym pawilonie modernizacje, to z lokali na odpowiednio wysokim poziomie byłyby pożytki, a nasi mieszkańcy mogliby płacić dużo niższe czynsze dzięki dopłatom do eksploatacji czy funduszu remontowego. Jednak niezależnie od obrotu sprawy, zamierzamy i będziemy się starać, żeby nasze osiedle, Kozanów i Krzyki, stały się najlepszymi osiedlami spółdzielczymi w Polsce – sumuje Janusz Biernat.
Danuta Klimek
