Browar w Grybowie to ponad dwieście lat historii. Od lat dwunastu, pod marką Pilsweizer, tworzą ją Ivan i Andrej Chovanec. Chcą przekazać Polakom to, co najlepsze w piwowarskiej tradycji Czech i Słowacji
Przyjechali do Grybowa w 2005 r.Ivan Chovanec pochodzi z Czech, a jego synAndrej– ze Słowacji. Dlatego mówią, że są Czechosłowakami. Znają się dobrze na robieniu piwa, i to nie tylko w ich ojczystym kraju. Nie bali się dalekich wędrówek: Ivan 30 lat temu zbudował browar nawet w dalekiej Rosji.
W Polsce potrzebowali wiele cierpliwości i samozaparcia. Minęło 7 lat, zanim udało się ostatecznie ustabilizować produkcję i sprzedaż, a był to dopiero początek. Marka Pilsweizer powstała w Grybowie w 2007 roku, a dwa lata później ojciec i syn Chovancowie założyli spółkę akcyjną Browar Pilsweizer. Wcześniej musieli wytrwale walczyć ze złą opinią i uprzedzeniami, które narastały przez dziesięciolecia. Termin „Zemsta Grybowa” zdążył zakorzenić się w całej okolicy. Dodatkowo na firmie ciążyło spore zadłużenie. Trzeba było od nowa stworzyć opowieść o tym piwie, odbudować zaufanie – podnieść firmę „z popiołów” i powoli przekonywać wszystkich, że nowe piwo z Grybowa nawiązuje do najlepszych tradycji galicyjskiego browarnictwa.
Zrozumienie i przystosowanie się do polskich realiów prawnych i kulturowych również wymagało niemałego wysiłku. Od początku zmuszeni byli szukać rynków zbytu położonych dalej od miejsca produkcji i nie bać się wielkich aglomeracji, choć w nazwach produktów nawiązują do regionu: Zakopiańczyk, Góralskie, Pilsweizer Grybów, Piwniczańskie, Sądeckie, Zakopiańczyk Miód Malina i Porter Galicyjski. W asortymencie jest około 20 gatunków, w tym Czechosłowackie czy prawdziwe Svejkowe.
Przyjaciele Chovanców z Czech i Słowacji pytali: czy wy musieliście kupić sobie browar, żeby napić się piwa? Odpowiadali, że chcą robić i zarobić na tym, co potrafią najlepiej, czyli uczciwie produkować dobry, bursztynowy napój. A jaka jest na to recepta?
– W browarze trzeba cały czas być i wszystkiego pilnować – mówi Ivan Chovanec, prezes zarządu Browaru Pilsweizer S.A. – Trzeba oddać mu swoje serce. Chronić przede wszystkim przed zaniedbaniem. Dobry browar to nie jest dzieło jednego pokolenia, lecz co najmniej kilku. To nie tylko biznes, ale też życiowa pasja. Kiedy Franciszek Paszek budował browar w 1887 r., wiedział, że jest tu bardzo dobra woda. Woda to dusza piwa. Wszystkie produkty muszą być dokładnie dobrane, a receptury i proces warzenia szczegółowo przestrzegane. No i potrzeba też wiele cierpliwości. Nie da się oszukać natury i zrobić coś szybciej, niż ona na to pozwala. Oszukać można tylko klienta, a tego nie chcemy. Niczego nie przyspieszamy.
– Nasz produkt o najlżejszym ekstrakcie leżakuje co najmniej 30 dni – uchyla rąbka tajemnicy Andrej Chovanec, wiceprezes zarządu spółki.– Porter Galicyjski – najkrócej 3 miesiące, a jeśli jest to jest możliwe, czeka nawet pół roku, bo na to zasługuje, zanim pojawi się w butelkach.
Główną dewizą firmy jest największa dbałość o jakość produkcji na każdym etapie, przez 7 dni w tygodniu i 365 dni w roku. Tak ojciec, jak i syn zgadzają się, że piwo musi nie tylko być dobrej jakości, ale też dobrze prezentować się w butelce. Porter Galicyjski warzony w Grybowie, jako jedyny w Polsce, rozlewany jest do butelek z czarnego szkła.
– W najbliższych dniach na rynku pojawi się Pilsweizer Pszeniczne, które jest pszeniczne w 100%, co nie jest łatwe do osiągnięcia –zaznacza A. Chovanec. Jakim sposobem? To już tajemnica.